Zwyczaje bożonarodzeniowe w różnych zakątkach świata
Trzy kraje o różnych tradycjach, kulturach, klimacie i rozwoju gospodarczym. Łączna odległość dzieląca je od Polski wynosi ponad 22 tysiące kilometrów. A ile dzieli nas w kwestii obchodzenia świąt Bożego Narodzenia? A może, pomimo różnic, więcej jest tego, co nas łączy? Przyjrzyjmy się temu z bliska, a kto wie? Może następną Gwiazdkę postanowisz spędzić na deszczowej wyspie, w najludniejszym kraju świata albo na samym południu Czarnego Lądu.
Mówi się, że co kraj, to obyczaj. A jednak dopiero przyglądając się niektórych zwyczajom z dalekich zakątków świata, zdajemy sobie sprawę z trafności tego przysłowia. Postanowiłem przyjrzeć się obyczajom i obrządkom, które podczas tego czasu praktykowane są w trzech zupełnie różnych od siebie krajach. Pod lupą tego zimowego śledztwa umieściłem Chiny, Republikę Południowej Afryki i Wielką Brytanię. Zapnij pasy, bo niektóre tamtejsze świąteczne konwenanse przyprawiają o zawrót głowy.
Boże Narodzenie w Chinach
Państwo Środka, pomimo usilnych prób zmasowanej i odgórnej laicyzacji, już od stuleci jest krajem zdominowanym przez trzy systemy filozoficzno-religijne: taoizm, konfucjanizm i buddyzm. Chrześcijaństwo, związane przecież z naszym dzisiejszym tematem Bożego Narodzenia, wyznaje tam zaledwie 2,5 proc. ludności. Jednak biorąc pod uwagę nieudane próby zaszczepienia tej religii przez jezuickich misjonarzy, to i tak dużo. Ale czy wystarczająco, żeby w Chinach obchodzono hucznie przyjście na świat centralnej postaci chrześcijaństwa?
Jak się okazuje, tak. Boże Narodzenie jest w Chinach doskonale znane, chociaż niemal zupełnie nie łączy się go z płaszczyzną religijną. Wręcz przeciwnie — to przede wszystkim okazja do komercyjnego sukcesu związanego z obrządkiem wręczania sobie prezentów. W grudniu każdego roku Chińczycy szturmują centra handlowe i korzystają z licznych przecen i promocji. Akurat ten widoczek powinien być nam doskonale znany, prawda?
Pod koniec listopada w chińskich galeriach handlowych można już spotkać przechadzającego się Shèngdàn Lǎorén, czyli tamtejszego Świętego Mikołaja, a dosłownie: świątecznego dziadka. Wyglądem nie różni się specjalnie od naszej skomercjalizowanej wizji wręczającego prezenty pana, ale chiński odpowiednik nie zachęca do spędzania Wigilii w domach, lecz namawia do zabrania rodziny do klubu lub... McDonald's.
W niektórych restauracjach pojawia się też specjalne, świąteczne menu. Możemy w nim znaleźć między innymi faszerowane kapustą, mięsem i imbirem pierożki jiaozi (nieco podobne do naszych kołdunów), pieczoną wieprzowinę i chlebki huoshao, wypełnione zazwyczaj pastą z czerwonej fasoli lub cukrem. Produktem spożywczym najbardziej kojarzonym w Chinach z Wigilią jest jednak coś zgoła innego: jabłko. Wszystko przez to, że w języku mandaryńskim brzmi ono niemal identycznie jak słowo "pokój". Z tego też powodu na Wigilię Chińczycy wręczają sobie jabłka z namalowanym lub wyciętym sercem i życzą pomyślności oraz spokojnego roku. Czyż nie uroczo?
Boże Narodzenie w RPA
Skoro Państwo Środka i ich tradycję wręczania sobie wigilijnych jabłek mamy już za sobą, przenieśmy się teraz do kraju równie odmiennego kulturowo, za to znacznie cieplejszego. Czy Boże Narodzenie w Republice Południowej Afryki ma rację bytu? Ma! Chociaż trzeba przyznać, że jest przystosowane do specyficznych warunków.
Pierwszą ewidentną różnicą dzielącą obchodzenie Gwiazdki w Polsce i w RPA, jest fakt, że na południu Afryki okres ten przypada na... lato. Brzmi kuriozalnie? Być może, ale tylko dla nas. W Republice Południowej Afryki wakacje szkolne trwają właśnie w grudniu i styczniu. Spokojnie, to wcale nie sprawia, że Wigilia jest tam pomijana. Wręcz przeciwnie; mieszkańcy mają więcej czasu na dekorowanie domów — na przykład łańcuchami z liści palmy — oraz świątecznych drzewek, czyli kwitnących akurat w tamtym czasie eukaliptusów i agaw.
W RPA święty Mikołaj jest zwany Father Christmas. Jak na portalu kosciol.wiara.pl opowiadał ks. Jerzy Kraśnicki, były misjonarz z archidiecezji w Kapsztadzie, duchowni uzbrajają się wtedy w słodkie upominki (tzw. backets of love), którymi następnie częstują młodych parafian. Liturgie mają miejsce zwykle z rana i to nie bez powodu. Od południa w RPA zaczyna się prawdziwe świętowanie Wigilii.
Najpowszechniejszym sposobem uczczenia tego miłego czasu jest w tym afrykańskim kraju tzw. braaii, czyli rodzinny... grill. Południowoafrykańczycy ucztują, zajadając się zabitymi specjalnie na tę okazję kurami i kozami. Ten obrządek, zwany nama, to znak obfitości. Z tego samego powodu papu, czyli mączka kukurydziana, zostaje zastąpiona szlachetnym w tamtym rejonie ryżem. Spożywa się też wytwarzane miejscowo piwo, wino palmowe, krakersy, indyka nadziewanego mango i orzechami makadamia, a w niektórych domach również... smażone na głębokim tłuszczu larwy motyli z rodziny pawicowatych. Smacznego!
Boże Narodzenie w Wielkiej Brytanii
Wracamy w rejony znacznie bliższe kulturowo Polsce, za to nadal charakteryzujące się odmiennymi tradycjami bożonarodzeniowymi. Jeśli bowiem myślałeś, że wigilijne obyczaje krajów europejskich nie są zróżnicowane, to byłeś w wielkiej błędzie. Tę śmiałą tezę wyjaśnię na przykładzie Wielkiej Brytanii.
Przede wszystkim warto tu zaznaczyć, że święta Bożego Narodzenia zaczynają się na Wyspach 25 grudnia. Tak, dobrze czytasz — i zapewne zastanawiasz się, gdzie w tej chronologii podziała się Wigilia. Wiedz w takim razie, że Anglicy najzwyczajniej w świecie jej nie świętują. Obdarowywanie prezentami odbywa się dopiero w przypadający 26 grudnia Boxing Day, czyli Dzień Pudełek. Dzieciaki zazwyczaj wyciągają podarki z rozwieszonych wcześniej skarpet. Każdy prezent musi być odpakowywany oddzielnie i zaprezentowany całej rodzinie. Następnie wszyscy udają się na tradycyjną, brytyjską herbatkę.
W Wielkiej Brytanii świąteczny posiłek odbywa się wcześniej niż w Polsce, bo około południa. Domownicy siadają do stołu z papierowymi koronami na głowach — symbolem trzech króli przybyłych do narodzonego w Betlejem Jezusa. Jeśli chodzi o dania, nie może zabraknąć pieczonego indyka, kiełbas zawijanych w boczek, sherry trifle, czyli deseru z ciasta biszkoptowego, kremu śmietankowego, wina i brandy, a także creme de la creme angielskiej tradycji, czyli puddingu.
To właśnie przy Christmas Pudding (lub plum pudding) należy się w kontekście narodowych specjałów bożonarodzeniowych zatrzymać najdłużej. Ta potrawa wywodzi się jeszcze z XIV wieku, kiedy w Anglii przyrządzano plum pottage - gęstą zupę z mięsem i cebulą. Nowoczesne wydanie świątecznego puddingu powstaje natomiast z rodzynek, łoju, kandyzowanych cytrusów, jajek, a niekiedy również czerstwego chleba. Według tradycji tego rodzaju składników powinno być aż 13!
Święta bez sałatki jarzynowej? Nie ma szans!
Tym sposobem zwiedziliśmy wspólnie trzy kontynenty i dowiedzieliśmy się, że rozmaitość świata jest rozbudowana do niesamowitego stopnia. To oczywiście zaledwie początek podróży; nie wspomniałem tu przecież o bożonarodzeniowych potrawach z innych zakątków globu. Na hiszpański turron, czyli słodki rodzaj nugatu, węgierski gulasz z dzika czy norweską, mleczną zupę rommegrot może przyjdzie jeszcze kiedyś czas i miejsce.
Mówi się więc, że co kraj to obyczaj. Powiada się również, że podróże poszerzają horyzonty i pozwalają odnaleźć piękno w odmienności. Chociaż nie było mi jeszcze dane zwiedzać świata w okresie bożonarodzeniowym, to muszę przyznać, że zetknięcie się w tym czasie z różnymi kulturami wydaje mi się bardzo kuszące. No, może poza niektórymi wyjątkami z dziedziny kulinariów. Zamiast nich wolałbym moją ukochaną sałatkę jarzynową — chyba jedyną potrawę, bez której nie wyobrażam sobie świąt.
To może Cię zainteresować: